Artykuł sponsorowany

Tworząc stronę internetową, prędzej czy później natrafimy na pojęcie blogosfery. To, czy prowadzić bloga firmowego, prywatnego, czy ogólno-branżowego, to temat na osobny wpis, jednak dziś skupiamy się na sytuacji, w której już takowego posiadamy, prowadzimy i dostajemy zlecenie na tzw. Artykuł sponsorowany.
Blogosfera nie bez powodu słynie z bardzo dużych zasięgów. Blogerzy, dzięki swojej naturalności stają się wiarygodni w oczach czytelników, a ci z czasem zaczynają się z nimi utożsamiać. Głównie przez to, z kolei duża część osób związanymi z blogami podchodzi krytycznie do wszelkich reklam, sponsoringów czy, mówiąc oględnie – wciskania w swoje posty produktów danej marki.
Jeśli jednak twór taki, jak nasz blog jest czymś więcej niż tylko miejscem, gdzie możemy sobie popisać i powymieniać się poglądami z fanami, w naszym zamyśle tworzenia takiego bloga, był jakikolwiek zarobek… Cóż, musimy się pogodzić z tym, że tak to właśnie działa. Zleceniodawca płaci nam za reklamę jego usługi czy produktu, a naszym zadaniem jest takie opisanie tego, by potencjalny klient był zaintrygowany i zainteresowany tą usługą/produktem.
Jest kilka głównych zasad:
– Nie usuwamy linków czy całych postów po zakończonej współpracy z daną marką. Jest to dowód naszej pracy, w dodatku za którą ktoś zapłacił.W przeciwnym razie zleceniodawca będzie wolał następnym razem zamówić artykuł na innym blogu, gdzie takie działania nie będą miały miejsca. To trochę strzał w kolano, tak więc każde usunięcie wpisu warto dobrze przemyśleć.
– Staranność – niby oczywiste, a jednak nie do końca. Marka zgłaszająca się do nas, ma nas za profesjonalistów w swojej branży, dlatego ufa, że zrobimy to dobrze. Nie ważne czy będzie to tylko recenzja ze spotkania branżowego, czy konkurs czy informacja o promocji. Nawet małe, pozorne błędy mogą prowadzić do niemiłych sytuacji, na które obie strony nie mogą sobie pozwolić. Zanim więc oddamy artykuł, warto jest sprawdzić stylistykę zdań, ortografię (naprawdę…) literówki, czy… dokładną nazwę firmy, dla której właśnie piszemy. Nie ma nic gorszego od przekręcenia nazwy zleceniodawcy!
– Naturalność – i niewymuszona wiarygodność do nasz atut, dzięki któremu nasz blog został wybrany, a nie setki innych. Doceńmy to i nie zapominajmy podczas całej kampanii – każdą sztuczność, na kolanie napisaną formułkę jak z książki nasi czytelnicy na pewno wyłapią i artykuł nie przyniesie zamierzonych efektów.
– własny materiał. Coś co, też, niby jest oczywiste, a jednak nie zawsze. Naturalnie, wszystko zależy od ustaleń z firmą i specyfiką wpisu sponsorowanego, może się zdarzyć sytuacja w której to firma będzie dostarczała zdjęcia czy wizualizacje.
Jeśli jednak nie, postarajmy się zatem o własne fotografie, czy filmiki – wszystko oczywiście w porozumieniu z prezentowaną marką, jednak pamiętajmy, że własnoręcznie wykonane zdjęcia czy nakręcone filmiki dodadzą całości świeżości i naturalności, a jednocześnie pokażą że nie tylko potrafimy pisać, ale także posługiwać się aparatem czy kamerą 🙂